Pokoje wieloosobowe w schroniskach mają to
do siebie, iż jedna osoba może z samego rana postawić na nogi wszystkich
śpiących, mimo że ci drudzy nie mają tego w planach. Robię więc wszystko,
aby pokój opuścić z samego rana tak cicho, jak się da, nie budząc reszty. I
pewnie teraz spodziewacie się jakiegoś głośnego upadku butelki, kubka albo
uderzenia butem w rant łóżka, ale nie tym razem. Udaje się, a ja prawie
bezszelestnie schodzę na parter schroniska, aby skorzystać z łazienki, zjeść
śniadanie, przygotować coś na drogę, przepakować i wyjść.
|
Śniadanie w pustym o 5 nad ranem schronisku.
|
|
Pierwsze kilometry na trasie biegną wzdłuż trasy Głównego Szlaku
Sudeckiego. I nie tylko. Znakarz pewnie nie był szczęśliwy.
|
Szybkie spojrzenie rano na zegarek i raz
jeszcze przebieg trasy. Mój dzisiejszy szlak wiedzie dość łatwą
kondycyjnie, pozbawioną dużych podejść i przewyższeń zachodnią częścią
Ziemi Kłodzkiej. Tego dnia mam dotrzeć do Dusznik Zdroju. Z początku szlak
niepozorny, wiedzie przez las, widoków brak, pamiętając widoki z wczoraj
zaczynam nawet się rozczarowywać. Wystarcza jednak 30min i wschodzące
słońce zaczyna tworzyć ferię świateł i cieni przez unoszące się jeszcze w
powietrzu z rana mgły. Utwierdza mnie to w przekonaniu, że nawet
najzwyklejsza ścieżka może dzięki odpowiednim warunkom zmienić się nie do
poznania i jakiekolwiek uczucia rozczarowania widokami zawsze powinno się
chować głęboko w kieszeni, najlepiej dziurawej i najlepiej od
razu.
|
Muchomory czerwone mają w sobie dużo urody.
|
|
Czasem szlak tej urody nie ma.
|
|
Ale zawsze po czasie wychodzi słońce...
|
|
...i tworzy wraz z mgłą takie obrazki.
|
|
Trasa chwilami wiedzie wzdłuż terenów wiejskich.
|
|
Dziś dość mało wzniesień i zejść, toteż szlak jest stosunkowo
płaski, aczkolwiek cały czas może się podobać...
|
|
...szczególnie, kiedy wyjdzie na otwartą przestrzeń.
|
|
Dywan mchów.
|
Dzień na trasie mija szybko i jeszcze przed
południem docieram do położonego nad Dusznikami, schroniska Muflon. Wtedy
też usiadłszy na ławce z widokiem na powoli otwierające się przede mną Góry
Stołowe, zdaję sobie sprawę, iż zjadłem wszystko, co miałem w plecaku do
zjedzenia i dalej jestem głodny. Uzupełniam więc deficyt kaloryczny ciepłym
ciastem i kawą, robię 30 minut przerwy po czym schodzę do miasta. Na miejscu
czeka mnie nocleg w hotelu, jednak wielkość pokoju nie grzeszy, a sam pokój
przypomina bardziej schowek na miotły. Dobrze, że jest łazienka. Jest też
TV, ale jedyne, co na nim można obejrzeć, to kanały telewizji ‘publicznej’,
więc równie dobrze mogłoby go tam nie być.
|
Ostatnie kilometry przed Dusznikami. Autostrada.
|
|
W oddali pojawiają się już Góry Stołowe. Będę tam już za
dzień/dwa. Widok spod Schroniska Muflon.
|
|
A to już same schronisko.
|
|
Duszniki widziane ze szlaku. Za kilka minut będę na miejscu w
hotelu.
|
Szybki prysznic, pranie, zbieram się na
wycieczkę do miasta. Mam kilka potencjalnie dobrych miejsc na zjedzenie
obiadu, po którym planuję też zrobić zakupy w otwartym dziś pobliskim
też sklepie. Zachęcony letnią i ciepłą aurą, na krótki spacer przez park
do restauracji i sklepu postanawiam ubrać lekkie klapki. Taki
minimalistyczny rodzaj obuwia zwykle służy mi do poruszania się po
hotelu, schronisku lub w najbliższej okolicy miejsca, w którym śpię, a
na takie wyprawy do miasta ich do tej pory nie zabierałem. Do
restauracji dochodzę w kilka minut, jednak sklep okazuje się być akurat
dziś zamknięty. Pozostaje mi więc spacer przez pół miasta w poszukiwaniu
otwartej w Niedzielę ‘Żabki’. Chodniki, którymi przyszło mi chodzić po
mieście, pokryte są nieskończoną ilością małego żwirku, które co chwila
trafia do klapek, lądując albo między palcami albo pod stopą. Masażu
stóp już dziś nie będę potrzebować. Na szczęście oprócz kamieni w
klapkach znajduję też po kilkunastu minutach i otwarty sklep. I choć
można podciągnąć taki spacer w kamykach pod masaż stóp, który mógł nieść
jakieś korzyści zdrowotne, to decyduję się nie chodzić w nich dalej, niż
do wyjścia z pokoju, czy miejsca w którym śpię.
|
@#$%&
|
|
Klapki i żwirek. To nie jest dobre połączenie.
|
Duszniki to miejscowość uzdrowiskowa, jest
usiana terenami parkowymi, uroczymi alejkami, przyciąga kuracjuszy leczących
problemy zdrowotne z racji działających tutaj sanatoriów. Na każdym, w swoim
spacerze powrotnym do hotelu kroku mijam starszyznę leczącą pewnie swoje
problemy obolałego kręgosłupa czy kolan. Jest mi nawet teraz trochę
raźniej, czuje się jakby wśród swoich, z racji ostatnio dającego się we
znaki kręgosłupa. Może sam zatrzymam się tu na chwilę, odpocznę, doprowadzę
plecy do porządku…
Wieczorem, po niedzielnej mszy, z
której niestety nic ‘nie wynoszę’, bo prowadzący ksiądz miał taką
chrypę, że niestety nie zrozumiałem ani słowa, wciągam kolację, pakuję
część rzeczy i kładę się spać. W taki sposób kończy się pierwszy tydzień
na szlaku. Mija szybko, aczkolwiek ilość rzeczy, która się po drodze do
tej pory działa i ilość miejsc, w którym bywałem wydają się rozciągać
ten tydzień przynajmniej na miesiąc.
Statystyki
Dystans całkowity: 26.1 km
Czas całkowity: 6:41
Wznios:
320m
Kroki: 40390