Dzień 12 - Góry Sowie

    Kolejny dzień to już pierwsze kroki w Górach Sowich, górach w których tak naprawdę nigdy wcześniej nie byłem, a o których wiele słyszałem. Miałem za to o nich pewne wyobrażenie.

     Tego dnia mam do pokonania około 35 kilometrów. Droga przez pierwsze kilometry mija bardzo szybko, ścieżka szeroka, prawie jak autostrada, dobrze dobrana muzyka podświadomie zachęca do szybszego przebierania nogami, co skutkuje też szybszym pojawieniem się pierwszego zmęczenia na szlaku, o którym przekonuję się wchodząc na wieżę na Kalenicy, na której robię pierwszy krótki postój. Mimo chłodu i wiatru na wieży niezmiennie jednak trzymam się swojego tradycyjnego już letniego stroju w postaci koszulki i krótkich spodenek, co okazuje się być trafionym wyborem, bo nie dalej, niż godzinę później, poranne orzeźwiające momentami zimno ustępuje grzejącemu słońcu. 

Początek szlaku przy Twierdzy Srebrna Góra to dość gęsty las.

Niedługo później pojawiają się pierwsze widoki, a ścieżka zamienia w szeroką na kilka metrów drogę (brak zdjęcia:(

W oddali widać Ślężę.

W niektórych miejscach na szlaku pojawiają się wiaty, w których można spać.

W oddali na drugim zaczynają być widoczne Góry Kamienne, a jeszcze na trzecim dalej widać Śnieżkę. W linii prostej najwyższy szczyt Karkonoszy jest oddalony o około 60km, a  ok 170km szlakiem.

    Na drugie śniadanie docieram do schroniska Zygmuntówka. Naleśniki polane bitą śmietaną z borówkami, obok kawiarka z gorącym czarnym napojem - to zestaw, który ląduje na stoliku przede mną. Części składowe tego śniadania nawet osobno są wysoko w rankingach walorów smakowych, a w połączeniu wywołują uśmiech na twarzy, który gości na długo. Taka przerwa kosztuje mnie dobre 30 minut. Kiedy już śniadanie kończę, lecę do łazienki, a tam wspaniały obraz ‘równouprawienia’...  

Niedaleko przed Zygmuntówką jest stok narciarski.

W końcu jestem w Górach Sowich. Na dole czeka już na mnie Schornisko Zygmuntówka...

...i drugie śniadanie😍

👩‍🦰

😯

    Dwie godziny później dochodzę do najwyższej góry w paśmie - Wielkiej Sowy. Mam szczęście, kilka tygodni przed moim przyjazdem, po wielomiesięcznym remoncie, zostaje na nowo otwarta wieża widokowa. 3minuty krętymi schodami w górę i oczom rozpościera się widok na całe pasmo Gór Sowich, a widać też i Kamienne, które w kolejnych dniach będą dawać w kość, o czym jeszcze nie widziałem. 


Jeszcze z godzina do Wielkiej Sowy.

A to już Wielka Sowa i wieża...

I widok z wieży. W oddali widać jeszcze Góry Stołowe.

    Tego dnia, po około 10 godzinach docieram do mojego noclegu w Sierpnicy. Tak się szczęśliwie składa, że po raz drugi nocuję u rodziny. Okazuje się też, że dom Marcina i Kasi, u których tym razem goszczę, znajduje się 200 metrów od szlaku. I choć nie do końca może mam pewność, co było pierwsze - dom, czy wytyczony szlak, to dla mnie jest to bez znaczenia. Nie muszę dokładać kilometrów, mam nocleg blisko szlaku, a i mogę spędzić czas z rodziną. To jest bardzo dobry wieczór, do tego po części przy ognisku z widokiem na Góry Kamienne legendarnym wręcz, rysującym się w oddali szczytem Waligóry.   

Ostatnie kilometry z widokiem na Góry Sowie

@Marcin/Kasia, zazdroszczę Wam takich widoków na codzień😅

Statystyki
Dystans całkowity: 38.4 km
Czas całkowity: 9:52
Wznios: 1496m
Kroki: 47154